niedziela, 7 kwietnia 2013

Bramy weselne czyli polowanie na fanty

Zaborczość rodziców młodej w kwestii decydowania za kogo może wyjść za mąż doprowadziła w XIV wieku do ukształtowania się zwyczaju „małżeństwa przez porwanie”.
Odtrącony kawaler liczył na swoją wybrankę i oczekiwał, aby ta czekała przed domem swoich rodziców by ją porwać. Praktyka ta szybko doprowadziła do ustępstw rodziców panny młodej polegających na możliwości współdecydowania córki w kwestii zgody na zamążpójście z kawalerem, który starał się o jej rękę. Pozostały jednak pewne formy tzw. wykupin panny młodej, jak i bronienia jej przed biednym mężem.

Owo staranie się młodego o rękę panny młodej zachowało się dziś w formie wywodzin - wiernie pielęgnowanego zwyczaju na Śląsku. Brak wywodzin do dziś spotyka się tam z negatywną opinią o skąpstwie i biedzie młodego i zbytniej uległości rodziny młodej w oddaniu córki.
Młody z orszakiem przyjeżdża do domu wybranki serca by dokonały się wywodzinny panny młodej z domu rodziców. Drzwi otwierała mu starosta panny młodej, najważniejsza świadkowa lub świadek, którzy w rękach trzymali koszyk by młody sypnął groszem na tyle hojnie by mógł zobaczyć pannę młodą. Towarzyszą temu pogaduszki, że mało, że młoda więcej warta, że sama sukienka więcej kosztowała. Oprócz pieniędzy do koszyka trafiały słodycze, alkohol. Gdy potrzeby świadków zostaną zaspokojone pozwalają mu się spotkać z panną młodą.

W innych rejonach Polski wywodziny częsciej przyjmowały formę wypraszania panny młodej przez młodego. Orszak młodego natrafiał na bramę blokującą dostęp do domu panny młodej. Wywieszano jakieś żartobliwe zakazy wstępu. Młody musiał okazywać dokumenty, lub przepustki, które mogły ułatwić mu spotkanie z młodą. Towarzyszyły temu przyśpiewki i docinki najczęściej prowadzone między starostami młodej i młodego. Dyskusję najczęściej kończyła jedna gorzałka dawana przez starostę młodego staroście młodej. Czasem dyskusja przybierała formę odpytywania z tekstu Starego i Nowego Testamentu by udowodnić, że obie strony właściwie znają się na dogmatach wiary.
Ulubioną formą żartów podczas wyprosin było przyprowadzenie po uzyskaniu pierwszej gorzałki jakiejś mało urodziwej starszej kobiety zamiast młodej. Potem przyprowadzano którąś z druhen. Oczywiście w imię przeprosin, że ich nie chce młody musiał za każdym razem płacić gorzałką. Zwyczajem targujących stron było uwieńczenie dobicia kompromisu w negocjacjach "pociągnięciem" gorzałki.


Dzisiejsze bramy weselne mało przypominają wykupienie panny młodej przez młodego. Jest to raczej zwyczaj związany z zadośćuczynieniem dla niezaproszonych na wesele osób. Jadący po ślubie młodzi natrafiają na bramy zakładane przez sąsiadów i znajomych z pracy by alkoholem młody płacił za możliwość dojazdu na salę weselną. Oczywiście trzeba być przygotowanym na bramy zakładane przez dzieci, by zamiast alkoholu dać im słodycze.
Zwyczaj zakładania bram częściej można spotkać na wsiach. W dużych miastach tradycja ta została niemal już zapomniana. Bramy weselne na wsiach, gdzie istnieją prężne organizacje sąsiedzkie, czy społeczne są okazją do zademonstrowania przynależności jednego z młodych lub ich rodziny w Ochotniczej Straży Pożarnej, Koła Gospodyń Wiejskich, itp.


W miastach najczęściej można spotkać pod kościołami kloszardów domagających się alkoholu, który ma być gwarancją, że nie zakłócą uroczystości. W małych miasteczkach, gdzie wszyscy się znają osoby proszące o "datki" czasem są zapraszane by przyszły pod koniec wesela i mogły się spokojnie najeść w zaciszu weselnego ogródka. W sumie przecież chodzi o to by w dniu naszego wesela wszyscy dobrze się bawili.

fot.
www.dziennikpolski24.pl
www.perlazprzybylowic.pl

Zobacz też: