Odtrącony kawaler liczył na swoją
wybrankę i oczekiwał, aby ta czekała przed domem swoich rodziców by ją porwać.
Praktyka ta szybko doprowadziła do ustępstw rodziców panny młodej
polegających na możliwości współdecydowania córki w kwestii zgody na
zamążpójście z kawalerem, który starał się o jej rękę.
Pozostały jednak pewne formy tzw. wykupin panny młodej, jak i bronienia
jej przed biednym mężem.
Owo staranie się młodego o rękę
panny młodej zachowało się dziś w formie wywodzin - wiernie
pielęgnowanego zwyczaju na Śląsku. Brak wywodzin do dziś spotyka
się tam z negatywną opinią o skąpstwie i biedzie młodego i
zbytniej uległości rodziny młodej w oddaniu córki.
Młody z orszakiem przyjeżdża do
domu wybranki serca by dokonały się wywodzinny panny młodej z domu
rodziców. Drzwi otwierała mu starosta panny młodej, najważniejsza
świadkowa lub świadek, którzy w rękach trzymali koszyk by młody
sypnął groszem na tyle hojnie by mógł zobaczyć pannę młodą.
Towarzyszą temu pogaduszki, że mało, że młoda więcej warta, że
sama sukienka więcej kosztowała. Oprócz pieniędzy do koszyka
trafiały słodycze, alkohol. Gdy potrzeby świadków zostaną
zaspokojone pozwalają mu się spotkać z panną młodą.
W innych rejonach Polski wywodziny
częsciej przyjmowały formę wypraszania panny młodej przez
młodego. Orszak młodego natrafiał na bramę blokującą dostęp do
domu panny młodej. Wywieszano jakieś żartobliwe zakazy wstępu.
Młody musiał okazywać dokumenty, lub przepustki, które mogły
ułatwić mu spotkanie z młodą. Towarzyszyły temu przyśpiewki i
docinki najczęściej prowadzone między starostami młodej i
młodego. Dyskusję najczęściej kończyła jedna gorzałka dawana
przez starostę młodego staroście młodej. Czasem dyskusja
przybierała formę odpytywania z tekstu Starego i Nowego Testamentu
by udowodnić, że obie strony właściwie znają się na dogmatach
wiary.
Ulubioną formą żartów podczas
wyprosin było przyprowadzenie po uzyskaniu pierwszej gorzałki
jakiejś mało urodziwej starszej kobiety zamiast młodej. Potem
przyprowadzano którąś z druhen. Oczywiście w imię przeprosin, że
ich nie chce młody musiał za każdym razem płacić gorzałką.
Zwyczajem targujących stron było uwieńczenie dobicia kompromisu w
negocjacjach "pociągnięciem" gorzałki.
Dzisiejsze bramy weselne mało
przypominają wykupienie panny młodej przez młodego. Jest to raczej
zwyczaj związany z zadośćuczynieniem dla niezaproszonych na wesele
osób. Jadący po ślubie młodzi natrafiają na bramy zakładane
przez sąsiadów i znajomych z pracy by alkoholem młody płacił za
możliwość dojazdu na salę weselną. Oczywiście trzeba być
przygotowanym na bramy zakładane przez dzieci, by zamiast alkoholu
dać im słodycze.
Zwyczaj zakładania bram częściej
można spotkać na wsiach. W dużych miastach tradycja ta została
niemal już zapomniana. Bramy weselne na wsiach, gdzie istnieją
prężne organizacje sąsiedzkie, czy społeczne są okazją do
zademonstrowania przynależności jednego z młodych lub ich rodziny
w Ochotniczej Straży Pożarnej, Koła Gospodyń Wiejskich, itp.
W miastach najczęściej można
spotkać pod kościołami kloszardów domagających się alkoholu,
który ma być gwarancją, że nie zakłócą uroczystości. W małych
miasteczkach, gdzie wszyscy się znają osoby proszące o "datki" czasem są
zapraszane by przyszły pod koniec wesela i mogły się spokojnie najeść w zaciszu weselnego ogródka. W sumie przecież chodzi o to by w dniu
naszego wesela wszyscy dobrze się bawili.
fot.
www.dziennikpolski24.pl
www.perlazprzybylowic.pl
Zobacz też:
Oczepiny, rozpleciny, pokładziny - dawniej i dziś
Sale weselne, muzyka, catering
DJ czy orkiestra?
Nauka tańca dla narzeczonych - jak przygotować się do pierwszego tańca?
Sale weselne, muzyka, catering
DJ czy orkiestra?
Nauka tańca dla narzeczonych - jak przygotować się do pierwszego tańca?